Przywitać Dominikę i Macieja

Poniedziałek, 30 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Sitnica na zakręcie...szybko..deszczowo...witam Państwa w obrębie codzienności południowo-małopolskiej...
Czasem myśli idą za szybko, zdarzenia lecą bez zamyślenia... Przemijając dajemy dowód istnienia, zostawiamy ślad w wieczności...wchodząc w zakręt..wcale nie wychodzimy na prostą...tylko oczekujemy z nadzieją ze nowe chwyty do życia...

Na spacer...gorlicowo nocą...kilka mysli..
Zrozumienie motywu świeczki.
Wosk zbieramy wytrwqałością, cierpliwością, nadzieją, odkrywaniem(lepiej) z przerwagą dużych odległości, pozbywaniem się z serca zazdrości...
Zapałki łatwo znalezc w kieszeni. Nie każde krzesiwo miota silnie...nie zawsze wosk jest dziurawy...ale jak za mocno zapłonie ogień, ciepło może popatrzyć.
Szczęście - jak nadal się tli. W całkowitym mroku nie ujdziesz kroku..z lekkim światłem możesz choć chwycić za rękę. Możesz uśmiechnąć..i spróbować odbudować wosk na nowo. Tym razem zrób to dobrze, nie schrzań. Życie jest jedno.

\nocna gra w szachy z tatą...mat dla mojego króla...hmm...na dodatek 4 wilki jakieś upośledzone...1 owca taty je staranowała...na koniec stwierdził że muszę się nauczyć grać w brydża...i dodał:
"hmm...tylko to jest gra dla inteligentnych...";D...porąbany dzień...

żabka

Czwartek, 26 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria sama...
Na basen, wieczorne otrzeźwienie w łaźniach gorlickiego Osiru...

z głową na asfalcie...z wiadrem myśli na ramieniu...

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria sama...
notatnik na golgote...nerwoslalom w bystrej...i letni wiatr zachodu na ropickim krzyżu...spacerem po chwilach życia......!!!!!!!!!!!...;(...a ja itak...f...
-------
życie codziennie zmieniasz od nowa...ale jak się budzisz...albo zatrzymasz...to przechodzisz przez furtke przeszłości...uważaj ...czasem na klamce jest mokro...ale nadzieja na to że wyjdzie słonce...zamajaczy może na nazwie poranka...cierpliwie czekaj...marzenia zawsze można mieć..bo co...
!

Po Stelvio

Poniedziałek, 16 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Z przyjaciólmi
Bez licznika...liczącego...km podane na wzroku jezdzącym po tablicach i liczniku w głowie...
przyjechali Oczekiwani...na szczęście niedługo...:*...
...
Gratulacje przejechania wyprawy Kochani..;*...

Toporzysko-Sucha Beskidzka-Wadowice-Zator-Auschwitz...Oświęcim...

Piątek, 30 lipca 2010 · Komentarze(0)
Poranek w miękkim łóżku...troszku szaro ale słońce świeci...tak więc..Anna jako starsza bierze pełną odpowiedzialność za pobudkowe godziny i trzeźwo wypowiada w półśnie słowa ku moim uszom (ok 8 rano) : "Anka..!!..(tarmosi)..wstajemy..!!.."...i rys w poduszke..chrr...xD..no to ja sobie myśle..no to wstałyśmy..xD..i też śpie..tak 8.20 budzi nas Aga promiennym usmiechem, herbatą oraz kanapkami z serkiem i pomidorami...które lądowały automatycznie z kromeczek Ośki na moje - Anna nie trawi pomidorów w dziewiczej postaci..woli przeróbki..;p...ale papryke już zje!...
Dzien dość pochmurny ale wsiadamy na swe pojazdy(jeszcze tylko pożegnanie z Agą i Anny z Maksiem ;p...)..i toczymy się pod górkę jordanowską...potem projemy z przerwami na jedzenie(A ! Maków Podhalański) juz ok 20 km..czy wcześniej-(żarłoczność nasza nie miała granic..)..przelatujemy przez Suchą Beskidzką(Aga miała nawiedzić dziś te strony ale jej nie widziałyśmy - cóż naszej prędkośći trudno dorównać..pewnie autobus pyrkotał z tyłu nie mogąc wyprzedzić 2 krów - bywa, sory...;p..)..potem korkaaaami toooczymyyy się do Wadowic...gdy Macieju dzwoni Anna okiem znawcy musnęła mapę i juz wiedziała! " 50 km co najmniej do Wadowic"...liczba nie straszna..no ale..co się okazuje 5 km dalej..chyba mnie oczy mylą albo mam problemy wzrokowe: Tablica: WADOWICE 15 xD....cóż..to do Oświęcimia miałyśmy ok 50 z Makowa a nie do Domu Papieża J.P.II [*]...aaa..no...przed Wadowicami zbiornik..nienapełniony-jakiś samochodzik jak mrówka śmigał po jego dnie, jeszcze nie tonącym w wodzie, ale jak będziemy tam kiedyś przejezdzać jeszcze raz to kto wie..moze tylko będzie tafla wody ;P..W Wadowicach..do Kościoła oraz na kremówki..Anna zaszalała i zamiast dwóch przyniosła..5 :D..bo..jak sie kupuje 4 to 5 gratis...no to była wyżerka: dla nas po 2 a ta 5 na spółe dla Macieja i Domi- wiedziałyśmy że będa przejezdzać pózno i sie do sklepiku nie załapią wieć miłosiernie im podarowałyśmy ów smakołyk dzionka(ok 11) dnia następnego w Oświęcimu ;D...zjedli zjedli..po zdjęciach czas w drogę...coś kropi..leje..to znów wygląda słoneczko..róznie to bywało ale w koncu docieramy do Oświęcimia i tam pedalimy do Auschwitz..trzeba to zobaczyć choc raz..mi ogółem było niezbyt dobrze..tragedia ludzi..mordy..cyklonem B..komory..to trzeba zobaczyć...przezywanie w myślach historii istnien od nowa...warto...wieczny odpoczynek [*][*][*]...
...humory nie te...pojechałyśmy jeszcze coś zjeść...i na ul. Jodłową do Broszkowic...tam witają nas mała Julia :D:D..:*..i Jej Mama, Tata oraz Babcia..
Bardzo gościnne przyjęcie..kolejna noc w mieszkaniu...ciepłe prysznice..łóżko..dla pozostałych 2 obywateli podróży - spoznialskich - materac...ogółem ..nastrojowy pokoj :D:D:D:D...te obrazki..jemioła...no spać i spać..no z tym spaniem to nam wyszło...;:D:D...chyba do 11...ale to juz historia następnego dnia..a!..no zwalili sie ok 11..a posziśmy spać..no ok 1 :D:D...heh..dzien jak każdy ze świrami..niezwykły ...i przeciągnięty na chwile następnego dnia..:D..dobranoc..:*..

Double Annas Blond Mountain Bike Expedition 2010 - ready...steady...go!!..:D...

Czwartek, 29 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Z przyjaciólmi
...(nie do końca tak szybko jak w opisie..ale..całkiem..całkiem..opóźnienie tylko ok godziny - do przeżycia psychicznego, niezałamania i do Toporzyskowej wsi koło Rabki na 22 do Agi dojechania ;)...no to miłego pedałowania!!....
Trasa:
Gorlice - już na zjeździe z Pułaskiego dołączają się do mnie Maciej i Patryk, którzy odwieźli nas do Szymbarku...(start: miało być o 8...ale się delikatniutko przesunęło na godzinkę 9...sami wiecie - ranne pakowanie Anny...upychadło do sakw i worków naśmieci - Maciej i Patryk mężnie pomagali wszystko powciskać za co Im stokrotne dzięki...;)..) i komu w drogę temu rower!!...:)..
wyprawę czas zacząć!!...ile można siedzieć w domku..?..niedługo..bardzo niedługo..wakacje welcome tu!! ;) :D...
Na początku dopieka słoneczko..by później powlec się na ropskiej niebanalnymi kształtami chmurek i wycisnąć na nas mokrą ciecz o nazwie woda (płaszcze Patrykowskie są niezbędne - by mieć choć suchą bluzkę choć pod spodem...reszta..moknie i cieknie... a co tam woda do ŻYCIA i UBRAŃ GNICIA potrzebna jak nic!!! - trzeba sukcesywnie zmniejszać w sakwach skład procentowy odzienia ;P...a najlepiej zaczynać od początku...). Humory w pełni dopisują: czas umilamy karaokową darmochą...nuceniem...śmiechem...i pełną pogodą ducha...:D...potem extreme zjazd z dolnym natryskiem od kół do Grybowa i na slalomy...ku Ptaszkowej...od śmietników jak to powiedziała Anna już do szczyta nie daleko...więc hulaj pogoto my jedziem bez veto...na wzgórku promienie nas dopadają i muśnięciami swymi ładnie na drodze do Nowego Sącza osuszają. Odtankol i żarełko nowosączowskie zaliczone - teraz pedalmy na Wysokie o bułke mniej objuczone. 12 km podjazdu na coraz to ładniejszych widokach - tak..tak..warto było...acz bez zjazdu jak się okazało..pod górkę przemy...no coż!! w górki wyższe niż nasze kochane beskidy jedziemy! ;).. na horyzoncie superwidoczki na Beskid Wyspowy...eh...trzeba go potupać też pieszo nie tylko pogłaskać chciwym na takie horyzonty oczkiem...:)..śliczny, nie ma co...jest zielono..górzyście..popołudniowo..i narazie Anniście...;p...no oczywiście jak by to było gdyby jedna z Ann nic nie zgubiło..no AnnaO gubi połowe rzeczy...tytła w kałużowej toni swą zieloną karimate...takie atrakcje tuż przed Limanową, jeszcze c-p-n...na zakup linek...pan w prawdzie proponował Annie holownicze...ale odmówiła...cóż..prosić się nie będzie...ma teraz tylko granatowe ala samochodowe - trzeba w końcu przywiązać jakoś spadające manatki..;). Limanowa - owocowo-arbuziany popas przed kościołem i zakup pamiętnego bidonu po piwniczance - nieszklance...potem jeszcze supermarket i zainteresowanie pana paniami podróżkami - czyli atrakcja miejsca...pytania i miłe zdania..typowe - trzeba jechać..itd...itp..
Toporzysko - za dnia było miło ale się zakończyło...teraz na suchy nocleg dotarło...trochę tyłek zdarło...pomyliło i budynek OSP z miejscem do drzewa rżnięcia...ehh..Anna bliżej Maksia poznała..i nawet spagetti(z boczkiem-bez boczku pożerała)...pełen luksus z łóżkiem, pościelą i energiczną Agą ...babskie pogaduchy przed zaśnięciem...i pijane szczęściem i zmęczeniem zasypiamy z nadzieją kolejnego dnia..:)...
trochę cicho...;*...

Ptaszkowa © aniasz74

JA i OŚKA..mokre..uśmiechnięte-Ptasia zdobyta..!!..:)..

No..jakiś melon na WYsokim..:D..niuch niuch...ława moja!.. © aniasz74

Wysokie zdobyte ... pedały nie podkute...ale kobyłki się wytoczyły w słońcu i podmuchach zimnego wiatru...uśmiech na życzenie?..niee..humor dopisuje, głowa wariuje..serce bije...dwie wariatki jadą na double blond na łep i szyje..byle dalej od domu...byle bliżej w nieznane...;p..:D..:)..!!

dwie " Wysokie"...na jednym Wysokim..-akurat straż graniczna nie jechałapo raz 10 by zaszpanować terenówką i uśmiechnąć do dwóch wariatek :D..więć widać tyły - ładnie się zaczyna...;).. © aniasz74

niop..podpis z photo mówi sam za siebie..;P..

Wysokie - widok na nasz Beskid.. © aniasz74


Limanowa - wyżerka na schodach..hmm.. pod Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej. Zakup pamiątkowej piwniczanki..:D..arbuzy górą!!... © aniasz74

Siostrowanie...;P...

Sobota, 24 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Z rodzinką
...czyli: przejażdżka z moją Agusią...niestety siostra nie uważa do końca, że pedały trzeba poruszać pracą mięśni nóg...próbuje siłą woli...co nie zawsze daje napęd większy niż 0km/h...a tak trudno mówić o zabójczym pędzie...czyli wychodzi: ok 4-5h...i 15,7km *2(bo wróciłyśmy) czyli..ok 31,4 km ...deszczowej..zimnej..wiatrowej pogody na siodle...;P...ze zmiennymi rowerami...w 1 str na Nuśce..w 2 na zardzewiałym Arkusie...
nie ma co...czad był...Gorlice-Pętna i powrót...no..rozjeżdżamy się przed rajdem 2-Blondowym..;P..:D..I hope so...;p..

...................................


Zamykasz oczy i czujesz jak twoje ciało wiruje w środku...
Buzuje na odlocie...usiłuje rozgrzać...przedrzeć hamulec...
i w końcu się udaje...ale...
tylko pod podporą tych wspomnień, które warto zapamiętać w sercu...
tylko pod poczuciem bezpieczeństwa, bez którego trudno podjąć wyzwanie choć o 1 krok...
tylko pod okapem nadzieii... że może będzie to Szczęście wieczne...
i poczuciem siły...potrzebnej na pokonanie każdej przeciwności...
;*...